Ryby na patelni – Wędkarze Bez Barier nad Ebro

Hiszpania dla przeciętnego turysty to piaszczyste plaże, okazałe hotele, lazurowa woda w basenach, drinki z palemką i dyskoteki na otwartym powietrzu. Na szczęście nie jest to jedyny sposób na odpoczynek i turystykę w słonecznej Hiszpanii, warto wyjść poza ten schemat i spojrzeć na Hiszpanię z innej perspektywy. Wraz z Wędkarzami Bez Barier zapraszam nad rzekę Ebro i zbiornik Mequinenza, leżącym niemal u stóp miasteczka Caspe w prowincji Saragossa - Krainę wielkich ryb. Materiał Video

Do Hiszpanii poleciałem na zaproszenie właścicieli jednej z polskich baz wędkarskich. Termin wybraliśmy w sierpniu, w najbardziej gorącym okresie, jaki przeżywają mieszkańcy tego kraju. W myśl teorii przewodników to właśnie sierpień jest najlepszy do łowienia sumów. Potężne cielska długich na dwa metry ryb, przewalają się w okolicach brzegu, polując na drobnice wielkości okazałej płoci lub karpia, których na Ebro nie brakuje. Przyznacie zapewne, że słowa takie to muzyka dla uszu każdego wędkarza, a zwłaszcza dla wędkarza żądnego przygód. Pozostało to sprawdzić, tym bardziej że poza wyprawą życia chodziło o sprawdzenie jakie są możliwości łowienia w Ebro przez osoby niepełnosprawne.

Ebro to nie tylko sumy

Ze względu na ilości żyjących w zbiorniku i rzece ryb, jak i różnorodność gatunków, rzeka powszechnie uznana jest za największe łowisko w Europie. Wędkarze korzystający z usług baz wędkarskich, których na całej długości rzeki Ebro, jak i zbiorniku Mequinenza, jest co najmniej kilkanaście. Mogą nastawić się na łowienie wspomnianych sumów, sandaczy, okoni, okazałych karpi pełnołuskich, płoci, a nawet basów wielkogębowych. W rzece Ebro podobnie jak ma to miejsce na innych łowiskach, obowiązuje przyjazny, a więc optymalny okres łowienia konkretnych gatunków ryb, ale są też okresy gdzie mamy wszystko w zasięgu wędki. To właśnie sierpień.
Łowiskiem naszym był legendarny zbiornik Mequinenza — potocznie zwany zbiornikiem Caspe, w autonomii Aragonia, prowincji Zaragoza, u podnóża miasteczka Caspe — być może stąd pochodzi potoczna nazwa zbiornika. Tutaj rzeka płynie przez skalny przełom i znacznie zwalnia, odpowiedzialna jest za to tama w Mequinenzie. Gdzie nie sięgnąć wzrokiem tam skały piaskowca i kamieniste plaże. Nie wiem, czy wszyscy tak mają, to znaczy czy ogarnia ich takie odczucie, stając po raz pierwszy nad Ebro w Caspe, ale mnie przez niemal cały pobyt grał w myślach utwór Apache grupy The Shadow's. Nad Ebro zarezerwowanych mieliśmy siedem dni łowienia. Gorące dni i bardzo ciepłe noce, aż zachęcały, aby spędzić je nad rzeką, bez konieczności codziennego wracania do bazy.

Początkiem naszej wyprawy była przystań Nautico w dzielnicy El Dique. Na uwagę zasługuje fakt, że jest tam również bar, w którym można dobrze zjeść oraz napić się m.in. orzeźwiającego, zimnego i podawanego w mrożonych kuflach napoju cytrynowego. Co prawda do piwa mu bardzo daleko, ale jest godny polecenia. Na początek postawiliśmy na sumy, łowiąc je stacjonarnie. Poziom rzeki obniżał się każdego dnia, nurt systematycznie zwalniał a miejsca, które nasz przewodnik zna jak własną kieszeń, odkrywały warstwy mułu, które ciągnęły się na kilkadziesiąt metrów w głąb zbiornika. Pozostało szukać innych, dogodnych miejsc. Rozbiliśmy się przy jednym z meandrów zbiornika, od jego wewnętrznej strony. Na środku rzeki oddalone od nas na zaledwie 150 – 200 metrów, wystawały szpiczaste gałęzie drzew. Zapewne były to pozostałości, po jakimś sadzie brzoskwiniowym, zalanym przez wodę w latach siedemdziesiątych, kiedy to oddano zbiornik do użytku. Przy takiej niżówce, tylko w takich miejscach mieliśmy szansę znaleźć jakiś spokojny dołek, w którym mogły żerować sumy.

Nie mogłem doczekać się pierwszego dźwięku dzwoneczka, na rozstawionych na brzegu gruntówkach. Jako pierwsze uruchomiły się karpiówki, najpierw jedna, a gdy tylko rozpocząłem hol naprawdę okazałej ryby — odezwała się druga. Tę drugą kapriówkę przejął przewodnik i tak oto we dwóch holowaliśmy pełnołuskie cielska. Hol niestety nie trwał długo. Najpierw rybę stracił przewodnik a zaraz później ja. Nie muszę chyba mówić jak w takim momencie — czuje się wędkarz...? Plaże i dno zbiornika oprócz kamieni różnej maści, usłane jest ostrymi jak brzytwa muszelkami skorupiaków. Dno zbiornika jest bardzo urozmaicone, występuje tu sporo rew, usłanych właśnie tymi muszelkami. Jeśli hol przeprowadzony jest bardzo finezyjnie i pozwoli się rybie na podróże wzdłuż brzegu, często kończy się obcięciem zestawu. Pozostało czekać na kolejne brania i szybko nauczyć się szybszego holu, co przy silnej rybie, o masie m.in. kilkunastu kilogramów proste nie jest. Dodam, że zanim wreszcie wyholowałem swoje karpiowe PB, zaliczyłem kolejno trzy obcinki.
Na pierwsze branie suma czekaliśmy dwa dni. Branie było potężne, w dodatku na moje wędzisko, więc nie wypadało się wycofać. Serce mi biło jak oszalałe — zaciąłem... Poczułem ogromny opór, miałem wrażenie, jakbym zaciął jadący pociąg. Tym razem to nie był karp, żarty się skończyły!
Choć do filigranowych ludzi nie należę i swoje w życiu przeżyłem, to ryba z dziecinną łatwością wciągała mnie do rzeki.
Znów potwierdziła się zasada. Zdecydowanie szybszy, dodatkowo siłowy, pewniejszy hol. Ryba weszła we wspomniane zalane drzewa i utknęła. Wsiadłem do łódki, wypłynęliśmy na środek rzeki, aby wyciągnąć rybę z zaczepu. Dziś wiem, że popełniłem błąd, niepotrzebnie trzymałem bardzo napiętą linkę. Zmusiłem tym rybę do dalszej ucieczki i spowodowałem, że zamiast wyjść z zaczepu weszła w niego jeszcze bardziej. Cóż całe życie człowiek się uczy. Pocieszając się, że przed nami jeszcze kilka dni łowienia, na wzór polskiej reprezentacji piłki nożnej mówiliśmy sobie, że nie patrzymy wstecz, tylko skupiamy się na tym, co przed nami. Żal i tak pozostał...

Woda w Ebro obniżała się każdego dnia, a nasze przypalikowane gruntówki, coraz dalej oddalały się od rzeki. Dopływy, których zbiornik ma co najmniej kilka, jak co dzień pchały wodę do zbiornika i wyczuwalny był nurt wsteczny. Wraz z przewodnikiem wybrałem się na sandacze. Popłynęliśmy w dół zbiornika do ujścia rzeki Guadalope, która piękną kaskadą wpada do zbiornika. Głębokość wahała się między 8 - 9 metrów, gdzie przy normalnym stanie wody ta głębokość to przedział 12 - 15 metrów. Miejsce to jest bardzo popularne wśród wędkarzy, nie dziwił zatem fakt kilkunastu łodzi na wodzie. Techniki, jakimi na zbiorniku łowione są sandacze, zależą od wyobraźni wędkarza, jedno jest pewne, pozostają tylko techniki spinningowe. Na Ebro nie wolno łowić na trolling oraz martwą i żywą rybkę. Najbardziej popularnymi technikami są opad i vertical, rzadko boczny trok. Na stokach w okolicy dna, na echosondzie zauważyliśmy grupujące się sandacze. Pozostało dobrać odpowiednią przynętę, z czym szybko sobie poradziliśmy. W moim przypadku prawie za każdym razem kończyło się ściągnięciem gumy z haka. Nasz przewodnik wyholował trzy sandacze, największy ponad 60 centymetrów. Można by rzec, że rozmiar nie powala, ale takich osobników jest masa, a wśród nich pływają olbrzymie okazy. Sztuką jest przebić się przez rybie przedszkole i skusić do brania starszą wiekiem gwardię.
Kolejne dni dawały nam ostro popalić, czułem się jak na patelni. Temperatura w ciągu dnia, mierzona pod parasolami, które były naszą tarczą ochronną, dochodziła, do 39 stopi Celsjusza, w nocy 27, nad ranem spadała do 17, by za chwilę znów rozkręcić się do wspomnianych bez mała 40 stopni. Oprócz tego dopadały nas gwałtowne burze. Rekord to trzy w ciągu dnia i dwie w nocy. W takich warunkach parasole lub rozciągnięta plandeka to jedyny rozsądny wybór.

Co jakiś czas podpływali do nas wędkarze, których w większości kojarzyłem z Facebooka, narzekali na niezrozumiały do końca brak aktywności sumów i sandaczy. Jedyne rozsądne wyjaśnienie leżało po stronie szybko opadającej wody. Pozostała ostatnia doba naszego pobytu, oprócz kilkudziesięciu okazałych płoci, kilkunastu kilogramowego karpia i trzech sandaczy nie mieliśmy czym się pochwalić. Morale nasze spadały i momentami atmosfera stawała się ciężka. Zawsze wierzyłem i dalej wierzę w magię ostatniego dnia, nauczył mnie tego jeden z moich dobrych kolegów. Grunt to się nie poddawać — Magia zadziałała!
O świcie zadzwonił dzwonek na jednej z gruntówek, która znów okazała się moją wędką. Zaciąłem i szybko oddalałem się od brzegu, wbiegając na stromą, usłaną kamieniami skarpę, która jeszcze miesiąc wstecz była pod wodą. Opór był niesamowity, niczym nie różnił się od poprzedniego holu. Koledzy jak w popłochu biegali za mną po nabrzeżu, zakładali mi pas, przy pomocy którego łowię ryby i smycz, która utrzymuje wędzisko. Po kilku minutach emocjonującego siłowego holu postanawiam oddać wędzisko Romanowi, bliskiemu koledze, który również z niemałym wysiłkiem, szczęśliwie ląduje suma na macie. Miarka pokazuje 214 centymetrów. Nasza radość nie ma granic!


Kolejne branie na moją wędkę, tym razem już jej nie oddaje — pompa, pompa, pompa i piękny pełnołuski karp ląduje na macie. Po szybkiej sesji zdjęciowej nawet go nie mierzę, tylko wynoszę do rzeki i wypuszczam. Wiem, że to mój rekord, dlatego jego masa i długość nie miała większego znaczenia. Następne branie i zacinam suma, nie jest duży, na pewno nie taki jak dwa poprzednie. Rybsko weszło w zaczep i znów trzeba było po niego płynąć. Tym razem nie popełniłem błędu, lekko przytrzymałem i po jakimś czasie sum sam wyszedł z zatoru. Miarka pokazała 130 centymetrów. Do kolosów nie należał, ale była to kolejna ryba tego dnia. Magia ostatniego dnia znów się potwierdziła, teraz z czystymi sumieniami mogliśmy wracać do swoich domów.

Na koniec chciałbym dodać, że Ebro ma w sobie to coś, co przyciąga jak magnes. W przyszłości chciałbym tam wrócić i rozpocząć kolejną przygodę, tym razem może w styczniu, w okresie najlepszym do łowienia okoni i sandaczy? Czas pokaże.

 

WAŻNE INFORMACJE

Zbiornik:
Zbiornik Caspe, przez który w przełomie skał piaskowca płynie rzeka Ebro zaczyna się od miasteczka Escatron, kulminacją jego powstania było ukończenie budowy tamy w mieście Masquineza, gdzie zbiornik się kończy. Od kilku dekad zarówno rzeka Ebro, jak i zbiornik Caspe uznawane są za największe łowisko sumowe na Świecie. Aby nad Ebro legalnie łowić, należy dokonać stosownych opłat oraz przestrzegać obowiązujących przepisów, pomimo, że niektóre mogą nam wydawać się nam niedorzeczne...

Licencja i pozwolenie:
Jedna z nich to licencja roczna, obejmująca cały Aragon – Gminy: Caspe, Chiprana, Fabara, Fayon, Maella, Nonaspe. Druga to tak zwane COTO, pozwolenie dzienne lub tygodniowe.
Obydwie można wykupić w Regionalnym biurze Instytutu Zarządzania Środowiskiem — Caspe Agroambiental, które mieści się w Caspe przy ulicy Glorieta Alfonso.
Jedyny problem jest taki, że biuro to czynne jest od poniedziałku do piątku w godzinach 9:00 – 14:00. Dodatkowym utrudnieniem jest brak możliwości wniesienia opłaty na miejscu, trzeba udać się do banku, który też ma określone godziny przyjęć interesantów.
Najlepszym rozwiązaniem jest dokonanie opłat w jednym z trzech sklepów wędkarskich w Caspe, które otwarte są również w weekendy, a ich personel ma możliwość wystawiania licencji i pozwoleń. My wykupiliśmy je w sklepie Absolut Bait's. Zarówno w jednym i drugim przypadku należy okazać Paszport lub Dowód Osobisty. Z personelem sklepów, o ile nie władamy Hiszpańskim, bez problemu możemy porozumieć się w języku angielskim.

Licencja na rok: 11.50 €
Opłata COTO: za tydzień 30 €; za dobę 6 €


UWAGA
Wyprawa nad Ebro miała miejsce w roku 2017, do czasu kiedy czytasz ten tekst, ceny licencji mogły ulec zmianie. W tym celu proponuję zasięgnąć informacji w Regionalnym biurze Instytutu Zarządzania Środowiskiem lub w jednym ze sklepów wędkarskich np. Absolut Baits w Caspe.

BIURO COMARCAL DE CASPE
Gta. Alfonso XIII, niska 17-18
50700 Caspe (Zaragoza)
Tel .: +34 976 63 90 40 - Fax: +34 976639041
[email protected]

Sklep wędkarski Absolut Baits
CARRETERA MAELLA N.42
50700 Caspe / ZARAGOZA
Tel.: +34 698 70 55 74
E-mail
[email protected]
FACEBOK: Absolut Baits Fishing Shop

Przepisy:
Odniosę się wyłącznie do zbiornika Caspe. Jeśli nie chcemy popaść w kłopoty i obciążyć swojego budżetu kilkuset euro-wym mandatem, musimy zwrócić uwagę na przepisy, jakie obowiązują na zbiorniku. Kontrole może przeprowadzić Guardia Civil, coś na wzór naszej SSR tylko ze znacznie większymi uprawnieniami i mogą bez pardonu wlepić nam mandat lub nawet nakazać, opuścić łowisko. Druga straż to Guardas Rurales, odzwierciedlenie naszego PSR. Dopowiem tylko, że z tymi strażnikami nie warto zadzierać.
Na zbiorniku obowiązuje zakaz 24-godzinnego biwakowania. Za rozbicie namiotu, nocowanie na brzegu i łowienie w nocy, narażamy się na mandat. Przy odrobinie szczęścia, sam fakt nocowania bez namiotu, może zostać przez strażników potraktowany z przymrużeniem oka. Łowienie już nie! Łowić możemy od świtu do zmierzchu, zmierzch w Hiszpanii jest dosyć późno — około godziny 23:00, więc zakaz obejmuje łowienie po północy. Ryby można łowić wyłącznie na pellet, przynęty zwierzęce lub roślinne z wyjątkiem żywej i martwej rybki. Obowiązuje również bezwzględny zakaz trollingu.

 

Tekst i zdjęcia Norbert Stolarczyk

Aktualizacja: 01/07/2025 13:53

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Wróć do